18 cze 2017

czas gojenia .healing time

Czyż nie wszyscy mamy prawo być szczęśliwi? Czyż nie stąd nasze istnienie?

Wiele w nas zadr przeszłości. Wielu nie potrafimy pokonać. Wiele w nas zazdrości. Choć niechętnie się do tego przyznajemy.

Najwięcej smutku i bólu sprawia nam niemożność wpłynięcia na postrzeganie nas przez innych ludzi, a najbardziej przez tych, na których nam zależy lub zależało, ale nie są już obecni w naszym życiu.

Często zdarza się, że usłyszymy o kimś takim po długim czasie, zobaczymy tę osobę lub coś nam o niej przypomni. Włącza się wtedy sentyment. Łagodność w ocenie tego człowieka. Nie tak jak kiedyś, gdy chcieliśmy by ta osoba zniknęła z naszego życia raz na zawsze. Potrafiliśmy wtenczas wyrzucić z siebie pokłady żalu i cierpienia.

Czas nie leczy ran. Czas sprawia, że o wielu rzeczach zapominamy. Sprawia, że patrzymy troszkę inaczej na to, co było.

Pamiętamy dlaczego, ale emocje z tym związane nie są już tak intensywne. Wspomnienia nie są tak samo bolesne, choć ból pozostał.


Don't we all have a right to be happy? Isn't that why we live?

There are many splinters from the past in us. We cannot conquer many of them. There's a lot of envy in us. Though, we grudgingly admit it. 

The most of sadness and pain causes impossibility of influencing our perception through other people, the most through those about whom we care or cared a lot but they are not present in our lives anymore. 

It often happens we hear about someone like that after a long time, see this person or something reminds of that person. Then the sentiment comes along. Lenience in the person's judgement. Not like before, when we wanted him or her to disappear from our life once and for all. At the time we were able to throw out great capacity of grief and pain. 

Time doesn't heal wounds. Time makes us forget many matters. It makes us look a but differently at what was before.

We remember why but emotions related to that aren't  so intense. Memories aren't as painful, thouh the pain remains.

30 kwi 2017

witajcie kochani

Wiem, że spodziewaliście się świątecznego posta, życzeń, pewnie paru zdjęć i przepisów. Wiem też, że zostaliście zaskoczeni tak długą nieobecnością z mojej strony. Wielu z Was pozostaje ze mną w stałym kontakcie, mailowym lub przez Facebook. Doceniam to i dziękuję za zaufanie. Jestem tutaj nie tylko, by przelewać gdzieś swoje myśli. To mogę robić w zaciszu domowym. Zależy mi, byście mogli z każdego wpisu wziąć coś dla siebie. Jestem tu również, by Wam pomóc, jakkolwiek ta pomoc miałaby wyglądać - rozmowa, rada, wysłuchanie. Kilka osób otworzyło się i resztę również do tego zachęcam. Wracając do meritum; dziś po raz chyba pierwszy w tym roku czuję się tak wolna psychicznie. Bez żadnych głębokich, trudnych przemyśleń, przeżyć i wątków. Dzień co prawda zaczął się zdumiewająco. Od rana czułam, że ten dzień będzie inny. Spodziewałam się raczej, że skończy się na praniu, sprzątaniu i czytaniu książek, a jednak zostałam zaskoczona. Wczoraj cały wieczór odklejałam się i uwalniałam. Zmagałam się z demonami przeszłości i z samą sobą na różnych poziomach. Trudne doświadczenie. Byłam wykończona. Usiadłam po wszystkim na łóżku, położyłam przed sobą poduszkę i otuliłam ją rękoma i nogami. Położyłam na niej głowę i... zasnęłam. Padłam. Nie dałam rady podnieść się. Obudziłam się jakiś czas później z bólu. Bolały mnie nogi. Nie czułam ich, ale czułam ten ogarniający wszystkie moje nerwy i naczynia krwionośne ból. Nie do opisania. Oczy wciąż miałam zamknięte, jakby zaklejone, a jednak widziałam przez nie co się dzieje i gdzie jestem. Podniosłam głowę do połowy - nie miałam sił na większy wysiłek - i wręcz rzuciłam swój tułów na łóżko. Czułam się jak wąż bez ogona. Jedyne co byłam w stanie zrobić to zarzucić swoje ciało na bok, ale nogi wciąż były nieruchome. Przez zamknięte oczy i zaciśnięte zęby cicho krzyczałam 'Nogi. Tak bardzo bolą mnie nogi.', ale nikt nie słyszał. Nikt nie słuchał. I z tą świadomością zasnęłam. Chwilę walczyłam z bólem i stwierdziłam, że albo odpadną mi nogi albo do rana ból przejdzie. Cieszę się, że z tych dwóch opcji ta druga okazała się rozwiązaniem. Gdy obudziłam się miałam gonitwę myśli w głowie. Jakby otworzył się jakiś kanał. Jakbym w końcu była w mocy, by objąć psychicznie i mentalnie wszystkie wydarzenia i aspekty mojego życia. Dosłownie wszystko co miało wpływ na moją istotę. Po chwili zaczęło mnie to przytłaczać, więc włączyłam telewizję, żeby zająć czymś myśli. Zadziałało. Myśli nie były już tak intensywne i w takim nadmiarze, ale czułam w ciele, w duszy i gdzieś jeszcze głębiej, że jak tylko wstanę z łóżka nastąpi jakaś zmiana. Czułam, że przypływa do mnie jakaś energia, którą kiedyś bardzo dawno temu poznałam i która towarzyszyła mi przez jakiś period. A był to czas życia lub śmierci. Potrzebowałam wtedy czegoś, co pomoże mi przeżyć. Walczyłam o przetrwanie. Później ta właśnie energia pojawiła się w moim życiu raptem kilka razy, ale zapamiętałam te uczucie całą sobą. Każdym możliwym zmysłem, każdą komórką mojego ciała. Gdy więc dziś poczułam, że zbliża się coś niezwyczajnie znajomego, zaostrzyłam się, zatrzymałam na chwilę i czekałam na wyzwalacz...
i wiesz co? Doczekałam się :) Nie był tym razem tak oczywisty i silny. Nie był to moment, chwila, ta sekunda; ale byłam tego świadoma i jest to jedno z najpiękniejszych doświadczeń jakie można przeżyć. Poznać siebie i poczuć na wszystkich poziomach jedność. W tym wszystkim pomogła mi pewna bardzo oczyszczająca rozmowa. Niby wiadoma, kolejna na ten sam temat, a jednak inna. Było w niej coś zdecydowanie odmiennego. Coś sprawiło, że cała sprawa stała się dla mnie tak bezsporna, jednoznaczna i niepodważalna w swym niezdecydowaniu i swej zawiłości, że choć nie potrafię wytłumaczyć tego słowami nawet sobie, to doskonale czuję jej istotę i prawdę w niej zawartą. Dziękuję Tobie za tę rozmowę.

Piszę dziś więcej o czuciu niż o wiedzy. Dziś przez cały dzień czułam. Nie wiedziałam. Nic nie wiedziałam, ale czułam i dzięki czuciu byłam tu i teraz w całości i to pomogło mi zrobić różnicę.

16 lut 2017

breaking the habit

I quit smoking on the 2nd September 2016. It was a great deal for me... I smoked for 7 years. I honestly liked it. Sometimes I still miss it. It was like a lover to me. It was so much more than a habit. Actually I never even looked at it as if it was a habit or an addiction. I was addicted to the whole vision of smoking. Like when you meet up with a friend 'just for a cigarette'. Now I say 'just for a moment'. Nothing's alike anymore but at the same time everything is so much better now. I'm happy I quit :) I'm proud of myself. I don't smoke for how many days now? Hmm... gotta count. WOW! 168 days (!) and I keep on cheering on and encouraging myself. Maybe it's not a long time for some of you but the last time I counted I was in the 80th day, now it's 168!! WoW! Can't be amazed by my achievements more :) Any of you quit recently or are planning to? Boldly share guys, I really await for your experiences and your real-life stories.

Remember, if you want to contact me privately, do not hesitate. Simply go to the webpage bookmark "contact". To make it easier for you below I enclose my email address. Can't wait for you! :)

vrouverandervroulike@gmail.com

Here's a photo I took last summer when I was still smoking. I'm sentimental about it somehow. Let me know what are your thoughts.


Niniejsze dzieło podlega ochronie prawnej na mocy ustawy o prawie autorskim. Ochrona prawa autorskiego jest chroniona z mocy prawa.

28 sty 2017

after a while

Nowy Rok, piękny dzień. Słońce rozbrzmiewa w powietrzu. Czuć życie. Długo biłam się ze sobą. Przez moją głowę przemknęło wiele myśli. To był bardzo trudny czas. Równie trudny co owocny. Wiele wyciągnęłam z wydarzeń, które miały miejsce od ostatniego wpisu tutaj tj. od sierpnia.

Koncentracja
Konsekwencja
Wiara
Miłość
Harmonia
Cierpliwość

Udało się mi poznać te cnoty z innej, mroczniejszej i bardziej zawiłej strony. Długo nie potrafiłam nic z tego wyciągnąć. Z tych doświadczeń. Byłam zaślepiona prostotą. Chciałam widzieć klarownie i na wprost, potem znów dociekałam i szukałam odpowiedzi w inny sposób. Nic nie zdawało egzaminu. Absolutnie nic nie pomagało. Żyłam w niezrozumieniu jak we mgle. Ciemnej, gęstej mgle, gdzie jedyna możliwość poruszania się w tym świecie jest po omacku. Niczym prawdziwy ślepiec. Dawno nie odczuwałam podobnego zagubienia. Dawno już nie zaznałam podobnego zatracenia. Wciąż nie zebrałam wszystkich odpowiedzi i wiedzy, która wydaje się być mi teraz potrzebna, jednak dziś żyję już w spokoju. Zaczął się dla mnie nowy czas. Weszłam w nowe życie. Rozpoczęłam nowy rozdział. W tym rozdziale nie rezygnuję z pisania, ale musiałam porzucić je na jakiś czas. Wiem, że wiele z Was wciąż tu zagląda regularnie i jesteście ze mną. Bardzo dziękuję Wam za okazałe wsparcie i obecność. 

17 sie 2016

moje życie .my life

Chcę pobyć w tym uczuciu
tak blisko już
ale daleką drogę pragnę przemierzyć
idę za ręką, która mnie prowadzi
podążam tą ścieżką, bo wybrana jest dla mnie
najpiękniejsza i najlepsza
dopracowana i stworzona dla mnie
często uciekam i zbaczam
lecz szybko powracam na właściwy tor
z pomocą dobrych ludzi
we właściwym miejscu i o właściwym czasie
warte wszelkich wyrzeczeń, poświęceń i czynów
choć trudna, ciężka i smutkiem obleczona
chwilowo tylko
zaraz widzę sens i dążenie
wspierając siebie i brnąc do przodu
dotrę do szczęścia bram.

I'd like to stay in this feeling
so close now
but a long way I want to traverse
I go after the hand that guides me
follow this path because it's chosen for me
most beautiful and best
polished and created for me
often I run away and I deviate
but quickly I return on the right track
with help of good people
in the right place and in the right time
worth every renunciation, sacrifices and acts
though tough, hard and in sadness clothed
only temporary
shortly I see sense and aim
supporting myself and floundering forward
I will reach the gates of happiness.



Niniejsze dzieło podlega ochronie prawnej na mocy ustawy o prawie autorskim.
Ochrona prawa autorskiego jest chroniona z mocy prawa.